Clyde Shelton (Gerard Butler) jest głębokim synem Paula Kerseya, niezapomnianego mściciela prezentowanego przez Charlesa Bronsona w modnej serii „Życzenie śmierci”. Jak dwóch bandytów czyha na jego zakład, mordując mu kobietę i córkę, ten łagodny oraz opiekuńczy mężczyzna z przedmieść przemienia się nie do opanowania. Czara goryczy jest przelana, kiedy prokurator (Jamie Foxx) podpisuje ugodę z zatrzymanymi przestępcami.
Prawo zemsty lektor
Clyde stanowi więc zemścić się na zbirach swej rodziny, a przy nadziei dać bezwzględnej lekcji sprawiedliwości nieskutecznym obrońcom prawa. Po dziesięciu latach z swej tragedii rozpoczyna złożoną i uciążliwą grę, za przeciwników obejmując również przestępców, jak i nieudolnych pracowników z przedsiębiorstwa prokuratora.
Jednak „Prawo zemsty” zabiera się jak wspaniały film o wolnym mścicielu, reżyser F. Gary Gray robi, co chyba, aby wziąć naszemu wizerunkowi rys tego moralitetu. Zamiast krwawej walki i oczywistych granic między złymi natomiast optymalnymi bohaterami, otrzymujemy krwawą walkę i dobry nieład.
W „Prawie zemsty” nikt nie jest nieskazitelny. Wszyscy jednak dysponują indywidualne brudne sekrety. Clyde nie jest to jedynie szlachetnym mścicielem, jednak i despotycznym psychopatą o wysokim ego; Nick Rice, młody, ambitny prokurator bardziej chwyta się swym zawodowym CV aniżeli sprawiedliwością, której planowałem działać; a sędziowie zaliczają się zapominać, że poza uprawnieniem oraz przystępnymi dowodami występuje także przyzwoitość, dobro i zniszczenie. Gray zaciera granice pomiędzy dokładnymi oraz złymi charakterami, stara się kreślić portrety bohaterów, stosując różnych poziomów szarości. Wynik jest dosyć zaskakujący. Badając historię Clyde’a jednocześnie kibicujemy zdesperowanemu mężczyźnie i rozumiemy jego niezrozumienie wobec małostkowego, choć w kwestii niewinnego prawnika. Twórcy „Prawa zemsty” starają się bowiem zwrócić swoją radę nie na inne dramaty bohaterów, jednakże ich instytucjonalny wymiar. Końcu jedynie, że oskarżenia kształcone w postać amerykańskiego systemu sprawiedliwości zawierają tu coś naiwnie.
I pewne fabularne wolty pozostawiają wiele do życzenia. Gray bierze z niesamowitych filmowych środków, jedną dobrą scenę zastępuje u niego dodatkowa, a tempo sprawy ma schować scenariuszowe niedoróbki i przesadzenia. Te ostatnie są jednak nieco dużo widoczne. Często za kwestią Clyde’a, bohatera, przy którym Michael Scofield z serialowego „Prison Break” wskazuje na beztroskiego analfabetę. Bohater przygotowywany przez Gerarda Butlera więc stanowiły szpieg, geniusz strategii, który sztukę zabijania sprawił do doskonałości, a zarazem innowator mogący zawstydzić samego McGyvera. Jeśli dołączymy do owego psychopatyczne rutyny i zachęcenie o innej boskości, otrzymamy osobę tyleż wszechstronną, co przerysowaną i śmieszną. To teraz ten demiurg zbrodni pokazuje się najmniejszym elementem filmowej mozaiki. Układanki mało interesującej, ale dobrze poskładanej i relaksującej. Bo choć w „Prawie zemsty” F. Gary Gray nie wymyśla prochu, jego film jest całkiem przyjemną rozrywką. Głównie dla współczesnych, którzy – jak niżej podpisany – wykształcili się na kinie spod znaku Charlesa Bronsona.
Zobacz i oglądaj online prawo zemsty online