Czy w dzisiejszych czasach piłka nożna jest sportem wolnym od korupcji i różnego rodzaju przekrętów? Odpowiedź jest prosta – nie. Różne afery i skandale wybuchają co jakiś czas na różnych “odcinkach” futbolowego przemysłu. Przekręty w ligach uważanych za topowe, korupcja na najwyższych szczeblach w FIFA – każdy, kto interesuje się piłką kopaną musiał o tym słyszeć. Prawda jest taka, że tam gdzie obraca się grubą gotówką zawsze znajdzie się ktoś kto będzie próbował ukręcić coś “na lewo”, czy załatwić coś “na boku” i nie dotyczy to tylko futbolu. Przekręty piłkarskie w naszym kraju jawiłyby się w tym wszystkim jako kaszka z mleczkiem gdyby nie fakt, że proceder kwitł od wielu lat i ze świecą szukać w świecie polskiej piłki kogoś, kto w najlepszym wypadku nie był niczemu świadomy. Ustawa o korupcji w sporcie weszła w życie dopiero w 2003 roku a i tak przyniosła w ostatnich kilku latach obfite plony w postaci kilku setek osobistości z polskiego, futbolowego światka, którzy dość dobrze poznali drogę ze swojego miejsca zamieszkania w kierunku Wrocławia (dla mniej zorientowanych – to właśnie tamtejsza prokuratura zajmowała się śledztwem w sprawie korupcji w polskiej piłce).
Dziś, kiedy wydaje się, że problem został opanowany każdy chciałby wierzyć, że tamte czasy dziś nie wrócą. A one wcale nie zaczęły się w tym wspomnianym wyżej 2003 roku tylko znacznie wcześniej – jeszcze w czasach głębokiego PRL-u. Niedługo minie 30 lat odkąd Janusz Zaorski stworzył swój najpopularniejszy chyba film. Nie ma prawie nikogo, kto nie znałby tytułu “Piłkarski poker”, a jeśli są tacy to pokrótce wypadałoby przypomnieć treść tego filmu. Otóż głównym bohaterem jest Jan Laguna (grany przez Janusza Gajosa). Wiele lat wcześniej był bardzo dobrym piłkarzem, a teraz jest cenionym, międzynarodowym sędzią, który swą pracę stara się wykonywać rzetelnie, choć wychodzi mu to z różnym skutkiem. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest jego skłonność do płynów wysokoprocentowych, przez co nie jest w stanie zauważyć, że jego najbliższe otoczenie manipuluje nim w taki sposób, że jego boiskowe decyzje nie są do końca uczciwe. Kiedy jego dawny kolega z boiska, Bolo (w tej roli Marian Opania) uświadamia mu co się dzieje za jego plecami, ten postanawia zagrać wszystkim na nosie i doprowadzić do wyreżyserowania po swojemu ostatniej kolejki ekstraklasy, w której o “być albo nie być” rywalizuje, nie do końca uczciwie, kilka klubów….
Co można powiedzieć o tym filmie? Cóż…Janusz Zaorski doskonale zna środowisko piłkarskie w kraju. Sam od wielu lat jest miłośnikiem futbolu i do legendy przeszły już słynne spotkania różnych znanych osobistości w jego mieszkaniu, których celem było oglądanie meczów reprezentacji Polski, oczywiście nie popijając przy tym soczku pomarańczowego. Z tego powodu doskonale wiedział co w trawie piszczy i na kanwie zasłyszanych historii stworzył swoją własną. Czy zrobił to dobrze? Zdania są podzielone. Na pewno historia opowiedziana w filmie jest wiarygodna i mogła wydarzyć się naprawdę. Nawet średnio zorientowany w futbolowych realiach w łatwy sposób pozna mechanizmy które rządziły (a może nadal rządzą?) krajowym futbolem – jak ustawiano mecze, jak wpływano na sędziów w innych meczach, jakie gratyfikacje wchodziły w grę. Niestety film jest najprawdopodobniej jednym z najgorzej z realizowanych obrazów w historii polskiej kinematografii. Gdy ogląda się go po raz pierwszy, wielu rzeczy nie da się dostrzec. Jednak ktoś, kto oglądał go wiele razy pewnie nie raz i nie dwa łapał się za głowę widząc niektóre wpadki realizacyjne, czy też scenariuszowe. Każdy oczywiście łatwo się zorientuje, że Powiśle to w rzeczywistości Legia Warszawa, Czarni to Górnik Zabrze, Kokon to Widzew Łódź, a Biała to Jagiellonia Białystok, ale skoro już zdecydowano się stworzyć większość stadionowych sekwencji na stadionie klubu ze stolicy to można było się postarać o takie ujęcia, w których herb prawdziwej drużyny nie byłby widoczny i zabawnie to wygląda gdy piłkarze tej samej drużyny raz biegają po boisku z literą “P”, a chwilę później z literą “L” na koszulce. Podobnych przypadków jest więcej, ale chyba bardziej rażą te, które nie są widoczne gołym okiem. Arbiter sędziuje mecz drużynie z tego samego miasta? To w prawdziwym świecie nie miałoby prawa mieć miejsca. Powtórzenie meczu z powodu błędu sędziowskiego? Zaraz posypałyby się dotkliwe kary od europejskiej federacji. Dlatego też, odnosi się wrażenie że na rzetelne podejście do sprawy albo brakowało funduszy, albo czas gonił, bo momentami wygląda to tak, jakby film robiony był “na kolanie”.
Osobny temat to gra aktorska. Większość aktorów trzyma wysoki poziom. Wspomniani już Gajos i Opania, a także Mariusz Dmochowski jako prezes Powiśla, Jan Englert w roli sternika Czarnych, Małgorzata Pieczyńska jako żona głównego bohatera gwarantują wysoki poziom gry aktorskiej. Również w mniejszych rolach można znaleźć ciekawe perełki – jeszcze młody i utalentowany Olaf Lubaszenko jako Olek Grom – młody piłkarz Powiśla, Jan Jurewicz jako taksówkarz z Białegostoku, czy choćby Adrianna Biedrzyńska, czyli filmowa żona Grundola – piłkarza Czarnych Zabrze. I właśnie przy postaci tego ostatniego warto by się na chwilę pochylić. Rzadko się zdarza, żeby aktor był zupełnie nie dopasowany do swojej roli, a tak się niestety stało w tym przypadku. Jako piłkarz śląskiej drużyny na ekranie pojawił się Mariusz Benoit. Aktor jest to wybitny, jednak po pierwsze – w czasie kręcenia filmu miał już prawie 40 lat co dla piłkarza jest wiekiem emerytalnym, a po drugie jego aparycja zewnętrzna nie wskazywała na to, że jest to jeden z najlepszych polskich piłkarzy, o którego na dodatek walczą zajadle najlepsze kluby europejskie. W jego miejsce można było obsadzić wielu innych, bardziej pasujących do tej roli aktorów.
Podsumowując – film jednocześnie dobry, bo opowiada naprawdę ciekawą historię i jednocześnie odsłania mroczne kulisy piłki nożnej, ale również słaby, gdyż można było go bardziej dopracować w wielu aspektach. Od ładnych kilku lat pojawiają się głosy, że Zaorski planuje nakręcenie kolejnego filmu o tej samej tematyce. To mogłoby wypalić, jednak trzeba by było włożyć w to znacznie więcej pracy i środków.
Artykuł powstał dzięki portalowi filmy za darmo