Wielu osobom oszczędzanie kojarzy się z systematycznym odkładaniem pieniędzy i zbieraniem ich na czarną godzinę, czyli tak zwane wielkie nigdy. Faktycznie, tak to może wyglądać. Ja jednak chciałbym pokazać kilka sposobów, dzięki którym wymusimy na sobie konieczność oszczędzania, która przyniesie nam zyski na co dzień.
Pierwszym zagadnieniem, któremu należy się przyjrzeć, chcąc zwiększyć potencjał odzyskiwanych na co dzień pieniędzy, są urządzenia domowe, które najwięcej energii zużywają, lub które mamy włączone cały czas. Prąd, który zużywa lodówka czy telewizor to koszt znacznie wyższy niż ten, który ponosimy kupując na przykład słodycze. Zamiast więc odmawiać sobie odrobiny słodkości, lepiej dowiedzieć się, jak oszczędzić pieniądze na tym, co nie będzie dla nas tak uciążliwe, jak przykładowe ograniczenie słodyczy.
Jak się zapewne domyślacie, oszczędzanie na sprzęcie domowym polega głównie na jego wymianie na wersję energooszczędną. To prawda, ale przecież sprzęt czasem się psuje, a wtedy i tak się go wymienia. W takim momencie warto pomyśleć o tym, by nowo kupowany zużywał mniej prądu (czy wody). Nie warto na hura wymieniać wszystkich urządzeń domowych na energooszczędne, ale jeśli dokonujemy takiej wymiany zwróćmy uwagę na takie parametry jak realne zużycie prądu (lub wody w przypadku pralek czy zmywarek), co jest dalece bardziej miarodajne niż tajemnicza „klasa energetyczna”, która poza zużyciem uwzględnia też cały szereg parametrów, które nie zawsze są dla nas istotne. Jeśli mamy w domu urządzenia, które co prawda działają, ale są bardzo stare (starej generacji), może okazać się, że także ich wymiana przyniesie oszczędność, a zarazem przysłuży się zwiększeniu komfortu, bo przecież o wiele przyjemniej pracuje się przy użyciu nowego sprzętu.
Jednak nie tylko wymiana sprzętu ma znaczenie, jeśli myślimy o oszczędzaniu prądu. Znaczenie ma też umiejętne korzystanie ze sprzętu. Doskonałym przykładem będzie tutaj lodówka, którą większość użytkowników traktuje w sposób, który przyprawia licznik energii o palpitację. Otwierając lodówkę, powinniśmy być przygotowani na to, co chcemy z niej wyjąć lub do niej włożyć, bo każdorazowe otwarcie lodówki i trzymanie otwartych drzwiczek sprawia, że wnętrze nagrzewa się, a agregat nadrabia to pobierając więcej energii, by ponownie je schłodzić. Lepiej więc przygotować blat i wyciągnąć składniki za jednym razem, szybko i sprawnie. Kiedy wracamy ze sklepu ze sprawunkami także dobrze je najpierw ułożyć na blacie w kolejności, w jakiej chcemy je ustawić w lodówce, by schować je szybko i sprawnie. Będziecie zaskoczeni ile zaoszczędzicie w ten prosty sposób.
A teraz trochę o tytułowym „wymuszeniu”. Jak wiadomo, człowiek nie przywiązuje wagi do tego, co weszło mu w nawyk. Takie czynności wykonuje automatycznie, nawet się nad nimi nie zastanawiając. Ale nawyki też przecież skądś się biorą. By wytworzyć w sobie nawyk, można posłużyć się starą jak świat metodą kija i marchewki, z tym, że w tym przypadku więcej będzie kija, a marchewka pojawi się sama, gdy osiągniemy sukces.
Często stosowanym sposobem karania, na przykład za przeklinanie w domu jest skarbonka, do której domownicy (a może i goście) dorzucają drobne za karę, gdy wymsknie im się niecenzuralne słowo. Pomysł polega na tym, by do skarbonki dorzucać nie za przekleństwa, ale za przypadki nadmiernej rozrzutności, na przykład w przypadku zużycia prądu. Gdy więc zauważymy, że w którymś pomieszczeniu zapomnieliśmy zgasić światło, musimy dorzucić do skarbonki. Gdy zorientujemy się, że zbyt długo stoimy przed otwartą lodówką, a ta zaczęła pikać – wrzucamy monetę do skarbonki. I nie ma tłumaczenia, że dorzucisz później, ze to ostatni raz – dorzucić trzeba nie dla pieniędzy, ale ze względów edukacyjnych. Uciążliwe? Ależ właśnie takie ma być! W końcu uciążliwość tej czynności sprawi, że nauczymy się gasić niepotrzebne światła, zamykać lodówkę, wyłączać telewizor czy komputer, kiedy z nich nie korzystamy, a efekty odczujemy w portfelu. Nie w „czarnej godzinie”, ale od razu.
Aha – pieniądze ze skarbonki koniecznie spożytkujcie na zapłatę rachunku za prąd. Jeśli wydacie je na przyjemności, to też dobrze, ale większą ulgę w kieszeni, a zatem i większą satysfakcję odczujecie w pierwszym przypadku.
Artykuł powstał dzięki serwisowi zacznij inwestować